Moda w Polscepo II wojnie światowej

   

Kiedy w 1945 roku warszawianki zaczęły wracać do stolicy, robiły to w prostych, łatanych garniturach i grubych wełnianych pończochach ze śladami domowego cerowania. Nosili walizki z całym dobytkiem i zawijali włosy w turbany. Krytyk sztuki Szymon Bojko zauważył, że turbany chroniły włosy przed wszechobecnym w mieście kurzem. Warszawa była miastem gruzów – 20 milionów metrów sześciennych. Smród też był wszechobecny. Nie było mydła, toalet ani kanalizacji.

Magda Grzebałkowska quotes the memories of Janina Broniewska in her reportage 1945:

Ruina ze wszystkich perspektyw. Nie ma nic. Nie ma nic. Tutaj jest śmierć.

Święto Odrodzenia Polski, zabawa ludowa na chodnikach i placach zburzonych podczas II wojny światowej, w pobliżu ruin kamienicy Jasińskiego u zbiegu Alei 3 Maja (dziś Aleje Jerozolimskie) i Nowego Światu, Warszawa, kwiecień 1947, fot. wystawa "Nowy początek. Warszawa 1945-1955", Dom Spotkań z Historią, fot. PAP / Jerzy Baranowski

Święto Odrodzenia Polski, zabawa ludowa na chodnikach i placach zburzonych podczas II wojny światowej, w pobliżu ruin kamienicy Jasińskiego u zbiegu Alei 3 Maja (dziś Aleje Jerozolimskie) i Nowego Światu, Warszawa, kwiecień 1947, fot. wystawa "Nowy początek. Warszawa 1945-1955", Dom Spotkań z Historią, fot. PAP / Jerzy Baranowski

Każdy, kto wrócił do Warszawy, mógł zgłosić się do urzędu i otrzymać jednorazowe świadczenie w wysokości 500 zł. W styczniu 1945 r. para pończoch ze sztucznego jedwabiu kosztowała 800 zł. Wydawało się, że moda nigdy nie powróci. Polska była w ruinie i nie było miejsca na tak błahe troski. W numerze „Przekroju” z 14 lipca 1945 r. czytamy:

Na litość boską, drogie panie, zajmijcie się czymś innym! Przecież nikt nie wygląda ładnie. Ale tak naprawdę nie można marnować na to zbyt wiele czasu, gdy jest tyle ważnych rzeczy do zrobienia.

Świat wraca do równowagi

Kobiety w jedwabnych pończochach ze szwami, Warszawa 1946, fot. E. Falkowski/CFK/Forum

Kobiety w jedwabnych pończochach ze szwami, Warszawa 1946, fot. E. Falkowski/CFK/Forum

Jednak już dwa miesiące później w magazynie pojawił się dział „Moda” (i pozostał tam na stałe). Pierwszy tekst był zaproszeniem do powrotu mody i dowcipnym manifestem:

 

Kobiety powinny być ładne. Nie powinna poświęcać na to połowy swojego życia, ale około 1/10. Tyle, ile mężczyźni zwykle wydają na brydża. Wtedy świat powróci do równowagi i wszyscy będą szczęśliwi.

I świat naprawdę odnalazł równowagę – dzięki potrzebom mody i dbania o siebie. Stolica ożyła. Bazar kwitł. Wśród zrujnowanych domów, na podwórkach i nieistniejących skrzyżowaniach, zaczęły pojawiać się pospiesznie budowane metalowe skrzynki z reklamą „Pedicure, Manicure”. Powróciły przedwojenne domy mody – szewcy, pończosznicy, krawcy i krawcy. W gazetach pojawiały się reklamy informujące klientów, że zakład przetrwał, został przeniesiony lub zmieniono jego nazwę. 'Trwała ondulacja. Gwarantowane, dawniej Wolska 19, obecnie 4 Sewerynów.

 

Centrum handlowe miasta znajdowało się u zbiegu Alei Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej. W tym czasie Jadwiga Grabowska otworzyła prywatny butik „Feniks” na rogu ulic Marszałkowskiej i Koszykowej. Grabowska stała się później jedną z najważniejszych postaci projektowania mody w czasach komunizmu w Polsce. Wyjaśniła:

Warsztat nazwałem „Feniks”. Feniks, gdyż odrodził się w tej biednej, popielatej, spalonej Warszawie.

 
Jadwiga Grabowska, 1975; photo: Lucjan Fogiel / Forum

Jadwiga Grabowska, 1975; photo: Lucjan Fogiel / Forum

W ciągu kilku lat większość butików została zlikwidowana lub znacjonalizowana. Feniks rozpoczął jednak historię haute couture, która przetrwała epokę komunizmu w Polsce.

 

Znany fotograf Andrzej Wiernicki wspominał, jak kilka lat temu został wysłany do butiku „ Expressu Wieczornego ” podczas swojej pierwszej pracy związanej z modą. Nie miał pomysłu na sesję, bo zastępował chorego kolegę. Od redakcji usłyszał, że to pierwszy powojenny salon mody – prawdziwej mody, „nie dla komunistów”. Był ciekawy. Po latach stwierdził:

Bez Jadwigi Grabowskiej nie byłoby nie tylko polskiej mody, ale w ogóle nie byłoby powojennej mody polskiej.

 

Po wojnie moda zaczęła wracać nie tylko poprzez butiki, ale także poprzez pokazy mody – zwane wówczas „przeglądami”. Pojawiły się już wiosną 1947 roku. Kiedy Christian Dior zadziwił paryżan „New Lookem” – nową sylwetką w kształcie „A”, której uszycie spódnicy wymagało kilkunastu metrów materiału – w Polsce modę nadal kolorowały kryzys, oszczędności i zaostrzone realia wojny.

Musisz dać radę

Okładka tygodnika „Moda i Życie” i rozkładówka z niego „Ubrania szkolne dla uczniów”, 1949;  foto: reprodukcja, FoKa/Forum

Okładka tygodnika „Moda i Życie” i rozkładówka z niego „Ubrania szkolne dla uczniów”, 1949; foto: reprodukcja, FoKa/Forum

 

Moda stawiała na „przemianę” – czyli, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, „recykling”. Jak opisała prasa, to „twórcze przetworzenie” wzbudziło największy podziw wśród inteligentnych kredensów. Z pokazu mody reporterka popularnego tygodnika „Moda i Życie Praktyczne” relacjonowała:

Przeróbki były tak piękne w harmonijnym połączeniu kolorów, szwów, szycia i sznurowania, że ​​podejrzewasz, że fashionistki są gotowe tworzyć nowe takie sukienki, patrząc na tak kreatywne ponowne wykorzystanie.

 

Pokazom mody często towarzyszyły akcje charytatywne – np. zbiórka pieniędzy dla sierot.

Czas wojny i powojennej odbudowy to okres niedoborów, gruzu, zastępstw i wymazań. Kiedy po latach codziennego noszenia w czasie wojny kończyły się ubrania i nie było perspektyw na nic nowego, trzeba było – jak często powtarzano – „jakoś dać radę”. Aby być modnym, często trzeba było szukać inspiracji poza istniejącą garderobą. Przedsiębiorcze kobiety uszyły zasłony, obrusy i koce oraz ozdobiły czapki i buty filcowymi kwiatami. Każda kobieta szyła. W Nowym Kurierze Warszawskim ukazał się artykuł:

 

W każdym domu znajdują się stare, wytarte swetry, znoszone swetry, szaliki itp. Leżą zapomniane i zjadane przez mole. Tymczasem przy dobrych chęciach i odrobinie pracy możemy je odświeżyć, unowocześnić i przywrócić do użytku.

Źródłem inspiracji stały się także szafy męskie. Mężczyźni – w wojsku, odesłani z robót przymusowych, walczący z partyzantami – pozostawili po sobie szafy pełne ubrań. Kobiety walczące na froncie domowym, za kulisami wojny, wykorzystywały znalezione materiały do ​​szycia nowych płaszczy i sukienek. Po zakończeniu okupacji modne były stroje czarne, zwane „angielskimi”, gdyż szyto je z garniturów przyjezdnych mężczyzn. W czasopismach zauważono:

 

W każdej szafie wisi na przykład stary smoking pana domu, który sam założył go na wesele 30 lat temu. Wydawałoby się, że jest to rzecz bezużyteczna, już bezcelowa, ale tak nie jest. Z fraka, kamizelki i spodni kobieta może stworzyć bardzo ładny i stylowy strój. Jeśli któraś kobieta nie mieszka w domu ze starym smokingiem, nie ma się czym martwić – po prostu przerób te ubrania, których Twój mąż już nie nosi.

Moda może nie tylko bronić się przed wojną, ale potrafi także wykorzystywać materiały wojenne. Wiele eleganckich kobiet przerobiło spadochrony na bluzki i sukienki. Oferowali cienki, gęsto tkany jedwab, a później nylon. Pod koniec wojny Brytyjczycy zaczęli wykorzystywać nadwyżki materiałów na suknie ślubne, a po wojnie nadwyżki spadochronów dotarły do ​​Polski.

 
Kadr z filmu „Popiół i diament” w reżyserii Andrzeja Wajdy, 1958, na zdjęciu: Zbigniew Cybulski;  fot. Polfilm/East News

Kadr z filmu „Popiół i diament” w reżyserii Andrzeja Wajdy, 1958, na zdjęciu: Zbigniew Cybulski; fot. Polfilm/East News

Skromne zasoby odzieżowe trafiły do ​​Polaków z akcji charytatywnej Organizacji Narodów Zjednoczonych i UNRRA (Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy i Rehabilitacji). Nie były to jednak produkty prosto z paryskich wybiegów, ale bardziej typowo khaki, marynarki z pagonami, parki, zielone swetry wojskowe i wełniane krawaty. Ten militarny styl stał się modny dla mężczyzn.

 

Nie sposób mówić o odbudowie kulturowej męskości po wojnie, nie wspominając o Zbigniewie Cybulskim , który w „ Popiołach i diamentach” wystąpił w marynarce UNRRA, czy Marku Hłasku – który pisał o tym, jak dzięki wojskowej kurtce M-65 udało mu się stał się najprzystojniejszym facetem w okolicy.

Kobiety musiały nauczyć się twórczo na nowo wyobrażać sobie tę wojskową odzież. Popularne stało się noszenie toreb wojskowych i noszenie garniturów w stylu wojskowym, a nawet zmienionych płaszczy wojskowych. Na szczęście w paczkach czasem pojawiały się sukienki – takie były marzenie: pełne spódnice, zaokrąglone biodra, wąska talia i dopasowane rękawy. Najmodniejsze kobiety lat 40. musiały jednak zadowolić się łączeniem: uszyć sukienkę z podarowanej paczki, czy suknię? Wielu próbowało odtworzyć w swoich garderobach przedwojenną elegancję.

Rylska radzi diamenty, zmysł Lucynki

Okładka miesięcznika „Moda i Życie Praktyczne”, 1946;  fot. Andrzej Wiernicki / Forum

Okładka miesięcznika „Moda i Życie Praktyczne”, 1946; fot. Andrzej Wiernicki / Forum

 

Stąd wiele strojów wieczorowych nawiązywało do fasonów lat 30. XX wieku. Nawet „ Przekrój” nie był pewien, jak ma się ubierać nowa Polka. Początkowo była postać – zwana „patronką Rylską” – która próbowała przywrócić dawne obyczaje i zwyczaje, żartując, że „prezent świąteczny musi płynąć od serca, choćby był to skromny pierścionek z brylantem”. Takie wyrafinowanie znalazło jednak miejsce tylko w żartach.

Choć karmiły się przedrukami zagranicznych magazynów o modzie, kobiety wybierały praktyczne ubrania na co dzień. Patrzyły jednak z nadzieją w przyszłość i szyły sobie sukienki z taniego wiskozowego jedwabiu. Materiał ten był dostępny dla wszystkich, a szare ulice kwitły damską garderobą, co wywierało wpływ na projektantów mody i świadczyło o wzmagającym się wiosennym optymizmie.

Wkrótce okazało się, że do Polski zawitała zupełnie inna moda niż przewidywano. Pod koniec lat czterdziestych komunizm uznał modę za jedną z dziedzin estetyki i życia codziennego, w której miał wyrażać się duch socrealizmu. Od tego momentu moda miała być skromna i aseksualna. Kobiece sylwetki stały się bardziej męskie; bluzki zapinano pod szyję, biodra rozszerzano, a głowy spłaszczano beretami lub czapkami.

 

„Rylska” Przekroju została wyciszona. W 1949 roku na jej miejsce pojawiły się „Lucynka i Paulinka”, które starały się wprowadzić „zdrowy rozsądek” do idei i trendów w modzie. O ile lekkomyślna Paulinka zawsze chciała kupować i zachwycać się modą, o tyle praktyczna Lucynka nieustannie przypominała jej, że liczy się funkcjonalność i wydajność. „Moda mieszczańska” pchała w stronę ciągłej konsumpcji, ale obywatele polscy mieli cenić przede wszystkim praktyczność – nawet jeśli estetyka „szokowców” budziła w nich odrazę.

Olgierd Budrewicz na łamach Bedekera Warszawskiego (Przewodnik po Warszawie) kpił z pomysłów Jadwigi Grabowskiej na temat mody . Twierdził, że jej wersja elegancji nie jest dla każdego.

W witrynach sklepowych i gablotach można zobaczyć kilka przykładów sukienek i płaszczy, które kosztują kilka tysięcy złotych. Od czasu do czasu normalnej kobiecie naraża się na ryzyko wejścia do salonu – i prawie zawsze wychodzi złamana i zgorzkniała. Tylko żony dyplomatów i fotoreporterka „Life” Lisa Larsen wychodzą z podniesionymi głowami.

 
Projekty domu mody Moda Polska wystawione w zajezdni tramwajowej, 1961, Warszawa;  fot. Andrezej Wiernicki / Forum

Projekty domu mody Moda Polska wystawione w zajezdni tramwajowej, 1961, Warszawa; fot. Andrezej Wiernicki / Forum

Ta zmiana mody rozpoczęła się od trzyletniego planu przebudowy gospodarczej kraju (1947-1949), którego hasła „podniesienie poziomu życia robotników” czy „socjalizacja” oznaczały w praktyce nacjonalizację i centralizację kontroli wszelkich form własności prywatnej. Dotknęło to głównie duże przedsiębiorstwa; ocaleli prywatni rzemieślnicy i krawcy. To oni dostarczali młodzieży nową modę. Często widywano ludzi zaglądających do zakładu krawieckiego z zakupami na państwowym targu tkanin.

Starano się zatuszować to, co dla wszystkich było oczywiste – biedę. Wizerunek olśniewająco pięknej socjalistki i jej przystojnego kochanka był niczym innym jak iluzją stworzoną na potrzeby takich filmów jak Przygoda na Mariensztacie . Na co dzień zwykli ludzie nadal nosili ubrania przerobione, uszyte z tego, co można było znaleźć w domu, uzupełnione „produktami narodowymi”, kiepskiej jakości i ponurych kolorów.

Beatnicy i kocięta kupują śmieci

Tadeusz Rolke, advertisement for the Smyk Department Store, 1960; photo: Taduesz Rolke / Agencja Gazeta

Tadeusz Rolke, advertisement for the Smyk Department Store, 1960; photo: Taduesz Rolke / Agencja Gazeta

 

Jednak wraz z pierwszym powojennym pokoleniem rozwinęły się marzenia o innej historii, z innymi kolorami i innymi ideałami. Z tego pokolenia – jeszcze przed Międzynarodowym Festiwalem Młodzieży w 1955 roku – wykształciły się pierwsze w PRL-u w Polsce kontrkultury młodzieżowe, zwane bikinarzami i kotkami. Pokolenie to rzuciło się na nowe rynki – „Różyckiego” w Warszawie i „na tandetę” na krakowskim Kazimierzu. O rynku warszawskim Agnieszka Osiecka napisała, że ​​był on „wielkim terapeutą” polskiej duszy – pozwolił napisać na nowo traumę niedoboru i deprywacji.

Beatnicy – ​​kolorowe skarpetki i krawaty, fot. F. Koziński, fot. reprodukcja, FoKa/Forum

Beatnicy – ​​kolorowe skarpetki i krawaty, fot. F. Koziński, fot. reprodukcja, FoKa/Forum

Beatnicy kochali wszystko, co wydawało się amerykańskie i kojarzone z jazzem. Nosili duże płaszcze, przycięte wąskie spodnie, buty na platformach, kaszkiety, kolorowe krawaty w odważne wzory i skarpetki w paski, co stało się symbolem tej grupy – częściowo za sprawą słynnego przedstawiciela kultury, pisarza Leopolda Tyrmanda.

Kobiece beatniki – „kocięta” – faworyzowały modę amerykańskich nastolatków. Lubiły spódnice z kołami, obcisłe swetry, bluzki w kolorowe wzory i splatały włosy w kucyk lub „wyszukany chaos”. Dużą popularnością cieszyły się także wielbłądzie papierosy, okulary przeciwsłoneczne i ciemny makijaż oczu w stylu hollywoodzkiej femme fatale Rity Hayworth.

 

„Kotki” i „beatnicy” miały zdecydowanie negatywne konotacje – minęło kilka lat, zanim te dziewczyny i ich ikona, Brigitte Bardot, pojawiły się na okładce „ Przekroju” .

Wiele magazynów w dalszym ciągu powtarzało mantrę, że moda mieszczańska jest niewygodna, niemoralna i chce rządzić noszącym. Natomiast modę socjalistyczną sławiono jako wygodną, ​​naturalną, przyjazną dla ciała, a przede wszystkim dostosowaną do potrzeb użytkownika (i pozbawioną zmarszczek!).

Fashion shoot, photo: Andrzej Wiernicki / Forum

Fashion shoot, photo: Andrzej Wiernicki / Forum

Polacy po wojnie musieli nieustannie lawirować pomiędzy Paryżem a Moskwą, pomiędzy sylwetkami Zachodu a wzorami Wschodu, pomiędzy marzeniami a biedą, wojenną rzeczywistością a nowymi systemami, konformizmem a buntem. Powojenna moda w Polsce nadal toczyła walkę – najpierw o prawo do istnienia, a potem o swoją tożsamość.

 

Oryginalnie napisana w języku polskim przez Karolinę Sulej, przekład: AGA, sierpień 2016

Sources: ‘Cywilizacja Przekroju: Misja Obyczajowa w Magazynie Ilustrowanym’ by Justyna Jaworska (Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego 2008), Z Politycznym Fasonem: Rzecz o Modzie Młodzieżowej w PRL i NRD’ by Anna Pelka (Słowo Obraz Terytoria 2014), Exhibition Catalogue from ‘Modna i już! Moda w PRL’, National Museum in Kraków, curated by Joanna Kowalska & Małgorzata Możdżyńska-Nowotka (2015), ‘Caryca Polskiej Mody, Święci i Grzesznicy’ by Marta Sztokfisz, (W.A.B. 2015), ‘To Nie są Moje Wielbłądy: O Modzie w PRL’ by Aleksandra Boćkowska (Czarne 2015).